W Wiśle przy karmniku
Tak się akurat złożyło, że dokładnie rok po naszej ostatniej wizycie w Wiśle, znów tam zawitaliśmy. Wraz z Łukaszem postanowiliśmy połączyć wyjazd narciarski naszych rodzin z wypadem fotograficznym.
Tym razem uzbroiliśmy się w nowy sprzęt oraz namiot wędkarski, który postanowiliśmy przerobić na czatownie. Kilka dni przed wyjazdem spędziliśmy wieczór z piwem w dłoni oraz z narzędziemi krawieckimi wycinając otwory na obiektywy oraz doszywając różne elementy maskujące.
Ten wyjazd miał być pierwszym testem naszego namiotu. Można powiedzieć, że namiot się sprawdził, oczywiście jak to zazwyczaj bywa, kilka rzeczy musimy przemyśleć i pozmieniać, ale można powiedzieć, że jest dobrze.
Jeśli chodzi o samo fotografowanie, to na miejscu okazało się, że ptaków
było sporo, jednak przekrój gatunkowy był nieco uboższy niż w zeszłym
roku. Tym razem dopisały raniuszki, które o wiele chętniej przylatywały w okolice karmnika.
Jeśli chodzi o ilość, to tradycyjnie królowały bogatki
oraz modraszki.
Te ostatnie sporymi stadami nawiedzały karmnik.
Dzięki temu udało mi się im zrobić kilka naprawdę udanych zdjęć tych pospolitych ptaków.
W tym roku dość licznymi gośćmi miejscowego karmnika były czyże.
Jednak w przeciwieństwie do zeszłego roku, większość czasu spędzały na ziemi wygrzebując to, co inne ptaki zrzuciły na ziemię.
Trochę żałuję, że nie udało mi się w tym roku sfotografować czarnogłówek, czubatek oraz sosówek, które sporadycznie nawiedzały karmnik. Może za rok znów się tam wybierzemy i będziemy mieć nieco więcej szczęścia.
Komentarze
Prześlij komentarz